Jak się okazuje, nie tylko nastolatkom w głowie głupie wybryki. O ile zachowanie ludzi można wyjaśnić buzującymi hormonami, to trudno szukać przyczyn wysłania zgłoszenia o wypadku na zamkniętym parkingu salonu samochodowego…
Późnym sobotnim popołudniem, dyspozytor lokalnej straży pożarnej otrzymał zgłoszenie dotyczące rzekomego wypadku drogowego w okolicach drogi wylotowej w stronę Kraśnika. Załoga czym prędzej ruszyła na pomoc, by zorientować się, że próżno szukać wypadku na placu zamkniętego salonu samochodowego.
To nie jedyny taki przypadek, kiedy cierpliwość strażaków poddawana jest niebezpiecznym testom. A co gorsze, takie sytuację będą zdarzały się coraz częściej w dobie rozwoju zaawansowanej technologii motoryzacyjnej. Choć w lubelskim przypadku można mówić o niegroźnym błędzie systemu, to w innych okolicznościach poszkodowany znajdujący się na drugim krańcu miasta mógłby przypłacić życie szwankującym oprogramowaniem.
(Fot. Pixabay)